piątek, 12 grudnia 2014

Come back, czyli gdzie Atqa była jak jej nie było...

"Witajcie..."-powiedziała pokornie pochylając głowę. No cóż mam powiedzieć. Jestem z powrotem. Nie, nie. Ja przecież nigdzie nie uciekłam tylko zaszyłam sie w kątku mojej kuchni tuż przy piekarniku. Piekłam, gotowałam, zagniatałam i dziwnie łączyłam smaki. Ale trzymałam aparat na dystans. Śmieszne co? Pare rzeczy musiało się wydarzyć żebym zrozumiała jak tęsknię za tym miejscem. Właśnie jestem w szpitalu. Diagnoza: nic pewnego, prawdopodobnie naderwany mięsień. Za dużo od siebie wymagam, ale to temat na innego posta. Otoz ktoś zasugerował czy w chwilach nudy nie warto byłoby napisać jakieś notki i jej opublikować. Uśmiechnął się, a mi zapaliła się lampka nad głową. Tematów nie malo, chociażby szpitalne jedzenie... Racja, myślałam o powrocie, ale troszkę sie bałam. Odkładałam to na jutro, które nie nadchodziło. Myślałam, aby wznowić publikacje po maturach, ale ktoś uświadomił mi, że nauka i wszystkie zajęcia dodatkowe nie absorbują mnie na tyle by uniemożliwić mi spełnianie się w mojej pasji. Bo tak, blog stał się moim miejscem i choć na chwile przymilkł, to znów zacznie tętnic życiem. Tak, to dobre określenie. Bo ten blog to cała ja, a ja jestem ostatnio życiem przepełniona. 

O czym więc będzie blog? Tematyka zostaje? Długo sie nad tym zastanawiałam. Oczywiście, że tak! Dalej będzie pieczenie, gotowanie, słone, słodkie (czesciej oczywiscie :))... ze mna w tle. Możecie liczyć na posty w stylu smutnych i długich wypocin, ale też na proste notki jedynie z przepisami. Czas pokaże co palce napiszą. Najważniejsze będą jednak przepisy. W kwestii kulinarnej rozwijam sie nadal i mam nadzieję, że nieźle mi idzie. Przekonamy się! Myślałam o zmianach w wyglądzie i formie bloga. Zadecydowałam jednak, że na razie zostawię to bez naruszenia. Do takiego miejsca się przyzwyczaiłam i to miejsce pokochałam. Mam nadzieję, że Wy też. Jedyne co sie zmieni, to częstotliwość ukazywania sie wpisów. Niestety mój obecny styl życia uniemożliwia mi codzienną publikacje, ale myślę że conajmniej 2 posty w tygodnu pojawiać się będą. Bo w końcu liczy się jakość, a postaram sie o same perełki.
No dobrze. Pierwsze koty za ploty... jednak na razie jestem w szpitalu. Na kolejnego posta, czyli juz posta kulinarnego zapiaszam (mam nadzieję) niebawem. Będzie smacznie, obiecuję!

A tym czasem... stańmy twarzą w twarz :)