Przepraszam za wczorajszy post, nie zdawałam sobie sprawy, że pisząc o ludzkich słabościach wzbudzę takie zainteresowanie. Zabolało mnie troszeczkę, że nie wszyscy odebrali to tak jak powinno być odebrane i że niektórym z taka łatwością przechodzi ocenianie. Nie w głowie odchodzenie z bloga. Te nieudane gofry dały tylko ujście emocjom, które tliły się we nie od tygodnia. Wszystko zaczyna mnie powoli przytłaczać, a nie chcę tu pisać o moich prawdziwych problemach, bo nie chcę sztucznego współczucia. W weekend wypoczęłam fizycznie, ale w środku mnie coś siedziało. Zwyczajnie poczułam się do niczego. Wiem, ze kuchenne potkniecie, to najmniej interesująca rzecz o której mogę tu napisać i (wbrew pozorom niektórych) zdaje sobie sprawę, ze to błahostka. Obiecuje, ze już więcej nie będzie tu takiego gderania, albo pozytywne myślenie, albo samo śniadanie. Ale nie myślcie, że moje życie jest kolorowe...
Za nagłówek też przepraszam. Przykro mi, jeśli kogoś tym uraziłam.
A dziś już lepiej. Zrobiłam wczoraj moje pierwsze 10km i poczułam dumę, zważając na to, że jeszcze 2 miesiące temu byłam w stanie przebiec tylko 4. Wiem, że dla dziewczyn, które biegają już w maratonach to nie wielkie osiągnięcie, ale dla mnie to efekt półrocznej pracy nad wytrzymałością. Od spacerów, przez marszobiegi, po "run for fun". Teraz każda sekunda biegu jest dla mnie niesamowitym doznaniem i nieodłącznym synonimem wolności.
~budyniowe spaghetti durum na kaszy mannie, podane z borówkami,
musem jagodowym i czekoladą mleczną ritter~
Nie tłumacz się, to Twój blog i jeśli masz potrzebę napisać czasem to, co czujesz to rób to! Pamiętaj, że każdy ma czasem gorszy dzień :)
OdpowiedzUsuńLubię makaron na śniadanie, ale budyniowego na kaszy mannie nie miałam okazji spróbować. Twój za to wygląda bardzo apetycznie! <3
każdy ma czasem jakieś dni słabości :) spokojnie, na pewnie będzie już tylko lepiej ;*
OdpowiedzUsuńświetnie przyrządziłaś ten makaron, wygląda tak pysznie że z chęcią przyrządzę sobie go jeszcze w najbliższym czasie, póki są wakacje :)
Oryginalnie i pysznie :) Gratuluję pierwszych 10km!
OdpowiedzUsuń"Wiem, że dla dziewczyn, które biegają już w maratonach to nie wielkie osiągnięcie, ale dla mnie to efekt półrocznej pracy nad wytrzymałością. Od spacerów, przez marszobiegi, po "run for fun""
OdpowiedzUsuńNieprawda! :-) Właśnie dla tych dziewczyn to sukces, bo wiedzą jaką osiąga się to pracą! Nikt nie przebiega maratonu z marszu, zawsze jest najpierw 5, 10km itd.
Ogromne gratulacje! Pamiętam jaka byłam dumna gdy przebiegłam pierwsze 10km (w tempie tak powolnym, że dziś nie mogę uwierzyć, że się tak dało ;-))
Oj tam, to jest osiągnięcie! Też byłam dumna z pierwszej dychy, potem zrobiły się dwie- ale trzeba cierpliwości! Bo się mozna nabawić kontuzji, wiec wszystko z głową i powoli, małymi kroczkami do celu! ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, dzisiejsze śniadanie wyszło super!
OdpowiedzUsuńGratujuję 10km!
Nie przejmuj się, najważniejsze, że[jak można wnioskować z dzisiejszego śniadania] wracasz do formy, a na gofrach jeszcze się odegrasz!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zmieniłaś nagłówek, tamten był chyba ładniejszy:)
Ale kradziony a to nie wypada John Galt ;)
UsuńGratuluję dziesiątki :)
OdpowiedzUsuńA śniadanie wygląda ciekawie :>
może dołączysz ze mną do kościoła latającego potwora spaghetti? :)
OdpowiedzUsuń"Urażona" zdjęciami z Internetu na Twoim blogu była połowa śniadaniowej blogosfery, ale tylko ja się odważyłam to Ci napisać. Cieszę się, że teraz masz własny banner, wygląda dużo lepiej. Po co się narażać potem na pretensje ze strony autorów zdjęć :)
OdpowiedzUsuńLubię makaron na mleku, na budyniu też trzeba spróbować.
Nikt nie ma w 100% kolorowego życia, ale szkoda nerwów na przejmowanie się błahostkami, pozdrawiam :)
Makaron na kaszy mannie, brzmi ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję 10 km. :)
spaghetti na słodko z kaszą manną? wygląda mega ciekawie :D
OdpowiedzUsuńzazdroszczę takiej pasji jak bieganie, ja biegać nie lubię i raczej nigdy nie polubię... i gratuluję 10km. :)
budyniowe spaghetti? ciekawe! i popieram Claudine, fajnie, że się w coś w taki sposób wkręciłaś, ja próbowałam właśnie takiego "fun for run" i nici, wolę rower.
OdpowiedzUsuńKażde osiągnięcie jest ważne i dobre :) Każdy jest inny i ma inną kondycję i czas praktyki :) Gratuluję dziesiątki, pamiętam jak ja cieszyłam się ze swojej :)
OdpowiedzUsuńMakaron w takim połączeniu? Wygląda ciekawie, ciekawa jestem jak smakuje :)